2014-12-15 16:47

Prawdziwa Ewangelizacja i fałszywa

" I będzie głoszona ta Ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom,  i wtedy nadejdzie koniec. " - Mt. 24 : 14 

 

Ewangelia  (  z gr. Eὐαγγέλιον, Euangelion - dosł. Dobra Nowina ; hebr. הַבְּשׂוֹרָה haBesora' ) - była przesłaniem miłości i pokoju dla ludzi dobrej woli od Boga Najwyższego, że mogą się z Nim pojednać dzięki ofierze jaką złożył z własnego życia Chrystus ( hebr. Mesjasz ) i dzięki posłuszeństwu. Dzięki pojednaniu się z Bogiem i przejawianiu wiary w okup złożony przez Jezusa oraz dzięki usłuchaniu Jezusa, mogą zostać uznani przez Boga za godnych życia wiecznego w Królestwie Bożym. A Królestwo Boże to nie życie po śmierci w zaświatach, albo życie niematerialnych dusz w jakimś niebie. To konkretne i realne życie na ziemi oczyszczonej przez Boga od wszelkiego zła. To prawdziwe i wspaniałe życie w przywróconym Edenie, które zapewni nigdy przedtem nie doznawaną rozkosz ludziom, gdzie nie będą już ich trapiły, choroby, starość czy śmierć -  Izaj. 25 : 8 - 9; 35 : 5 - 10; 1 Kor. 2 : 9; Ap. 21 : 3 - 5. To niekończące się życie, pełne miłości, szczęścia i pokoju - Izaj. 11 : 1 - 9. To życie w świecie bez wojen, głodu i nędzy, bez cierpień i bez patologicznych zagrożeń - Izaj. 2 : 1 - 4; Zach. 9 : 9 - 10. Izaj. 33 : W świecie, gdzie będzie braterstwo, współpraca, zrozumienie i poszanowanie każdego człowieka - Iz. 61 : 4 ; 66 : 17 - 25.  W nowym, Bożym świecie, dzięki harmonii przywróconej przez Boga, gdzie powrócą do życia wszyscy ci, którzy miłowali Boga i którym Bóg da prawo do życia. Jest trudno nawet sobie to wszystko wyobrazić, tym bardziej, że to przerasta możliwosci poznawcze dzisiejszego człowieka - 1 Kor. 2 : 9. 

Ta wspaniała Dobra Nowina czyli Ewangelia jest nierozerwalnie związana ze Słowem Bożym, z wszystkim czego nauczał Jezus ( hebr. Jeszua ). Wiąże się też nierozerwalnie z jego wtórnym przyjściem jako triumfującego króla przyszłej ludzkości, która pod jego rządami osiągnie pełną harmonię i nieskazitelność. Powtórne przyjście Syna Człowieczego wraz z potężnymi aniołami jest coraz bliższe z każdym dniem Mt. 24 : 3 - 44; Mr. 13 : 4 - 37.  I nieodwołalnie spadnie na wszystkich nie przygotowanych na ten dzień - jak potrzask - Łuk. 12 : 40 ; 21 : 35 jak grom z jasnego nieba - Mt. 24 : 27. Przyrównane jest do błyskawicy rozświetlającej niebo z jednego krańca , aż po drugi - Łuk 17 : 24. Wszyscy grzesznicy wpadną wtedy w przerażenie, rozpacz i panikę. Ale prawdziwi chrześcijanie podniosą głowy swoje, gdyż będą widzieli, że zbliża się ich wyzwolenie. W okresie poprzedzającym powrót Chrystusa ma nastać bowiem ucisk i terror na skalę niespotykaną nigdy przedtem w dziejach świata - Mt. 24 : 21 - 22; Mr. 13 : 19 - 20; Dan. 12 : 1; Ap. 6 : 10; 12 : 17; 17 : 6; 18 : 24. Targnięcie się na prawdziwych sług Bożych wywoła natychmiastową reakcję Boga - Zach. 2 : 11 - 12; 14 : 12 - 13.

Nastanie Dzień Gniewu i Sądu Bożego, podczas którego będą wytraceni wszyscy bezbożni - Psalm 37 : 9 - 10; Jer. 25 : 29 - 33. Pozostaną tylko ludzie, których Bóg uzna za godnych dostąpienia życia na Nowej Ziemi oczyszczonej od wszelkiego zła i skażenia - Psalm. 37 : 29; Mt. 5 : 5; Iz. 65 : 17 - 19; Ap. 21 : 2 - 7. Ta Nowa Ziemia z Rajskimi warunkami na niej czeka na wszystkich ludzi dobrej woli spragnionych prawości, świętości, pokoju i Bożej miłości - Ap. 22 : 1 - 3. Te wspaniałe wieści pochodzące od samego prawdomównego Boga są dane ludziom za darmo -  Mt. 10 : 8;  Ap. 21 : 6; 22 : 17.

Każdy, którego serce jest tym poruszone raduje się niezmiernie i sam natychmiast chce się dzielić z innymi ludźmi tą Dobrą Nowiną  "albowiem z obfitości serca mówią usta jego" - Łuk. 6 : 45. Ale Jezus rozsyłając swych uczniów do wszystkich narodów zaznaczył, by pozyskiwali nowych uczniów ucząc ich przestrzegać wszystkiego co im przykazał - Mt. 28 : 20

 

Stąd też ci, którzy tego nie czynią lub zniekształcają naukę Jezusa nie mogą być nazwani jego uczniami, a ich ewangelizacja nie może być uznana. Apostoł Paweł mówi nawet, że gdyby nawet anioł z nieba zwiastował inną ewangelię, niż ta którą zwiastowali apostołowie - niech będzie przeklęty ! - Gal. 1 : 8 - 9. Sprawa jest więc bardzo poważna. Nie wolno głosić Ewangelii zniekształconej lub zafałszowanej

 

Musi być wierny przekaz, a nie zaś dopasowany do ludzkich filozofii. I dlatego właśnie należy wszystko sprawdzać z Biblią w ręku. Dzięki temu wiadomo, że prawdziwa Ewangelizacja nie miała nic wspólnego z t.zw. misjami różnych mnichów wysyłanych na czele armii krzyżowców do szerzenia rzymskiego-katolicyzmu. Nawracano mieczem siejąc zniszczenie i pod przymusem. Ci, którzy uczestniczyli w takich haniebnych wyprawach, choć zostali uznani przez kler za świętych nie mają nic wspólnego z prawdziwą świętością, o której mówi Biblia. Historia sama ich demaskuje. 

Np. katolicki święty - Wojciech biskup Pragi ( 982 r. ) , był tak znienawidzony przez społeczeństwo czeskie, zmuszane do przyjęcia chrztu, że po sześciu latach swojej władzy biskupiej musiał uciekać do Rzymu. Ukrywał się przez klika lat we włoskich klasztorach, aż w końcu papież na żądanie arcybiskupa mogunckiego Willigisa oburzony samowolnym opuszczeniem urzędu polecił Wojciechowi powrót do kraju. Ale to w rezultacie doprowadziło do nowego konfliktu ze społeczeństwem czeskim, w odpowiedzi na co, biskup Wojciech rzucił na kraj klątwę. Doprowadziło to do konfliktu z czeskim księciem Bolesławem II Pobożnym i biskup znowu musiał uciekać do rzymskiego klasztoru w 995 r. Gdy dowiedział się o tym arcybiskup Willigis, pozwał biskupa Wojciecha przed sąd papieża Grzegorza V, a ten pod groźbą klątwy nakazał biskupowi wrócić do Pragi. Ten zaś uciekając przed niekorzystnymi dla siebie okolicznościami, wałęsał się po Europie, aż w końcu dotarł w 996 r. do Polski na dwór Bolesława Chrobrego. Tu zajął się misją nawracania na katolicyzm ludności polskiej, która podobnie jak ludność czeska nie chciała słuchać jego kazań. 

Brak poszanowania strony słowiańskich obyczajów i skłonność do narzucania nowych zwyczajów poprzez wymuszanie nowej wiary i to pod karą cielesną spowodowały, że i tutaj na ziemiach polskich zaczął narastać konflikt ludności z biskupem Wojciechem. Wtedy właśnie nadeszło nowe polecenia z Rzymu od papieża. Ponieważ Czesi nie chcieli powrotu Wojciecha, papież rozkazał mu rozpocząć nawracanie albo w Polsce albo na terenach przyległych do Polski. Bolesław Chrobry widząc narastający konflikt biskupa z ludnością polską - zaproponował mu misję w Prusach. Sam przy okazji pragnął wprowadzenia do Prus wpływów i władzy polskiej. W kwietniu 997 r. ruszyła wyprawa do Prus wraz z biskupem Wojciechem oraz dwoma mnichami benedyktyńskimi Gaudentym i Boguszem wspieranymi przez rycerzy Chrobrego. Ich działalność misyjna nie spotkała się z przychylnym przyjęciem. Wojciech nic się nie nauczył i nie wyciągnął żadnej lekcji z nieudanych ewangelizacji w Czechach i w Polsce. Misjonarze nie znali nawet języka Prusów. W czasie pobytu na jednej z wysp nadbrzeżnych doszło do spotkania z pruskimi rybakami, którzy próbowali się z nimi porozumieć, ale bezskutecznie. Ludzie wypędzali namolnych zakonników, a kolejne spotkania były równie nieprzyjemne. Prusowie nie chcieli ich u siebie i kazali im uciekać do swoich ziem. Uciekając przez lasy i bagna, misjonarze po kilku dniach wędrówki dotarli na dziwną polanę poświęconą, jak mniemali, kultowi pogańskiemu. Na rozkaz Wojciecha zaczęto niszczyć świątynię, a także ugaszono ogień pod prastarym dębem uważanym przez Prusów za święty. Potem Wojciech odprawił mszę i wszyscy położyli się spać. Rano obudzeni zostali przez Prusów, którzy jakby znając sprawcę zniszczenia ich świątyni skierowali swe zarzuty do Wojciecha. Ten zaś zaczął krzyczeć o pogańskiej głupocie i zabobonach i podniósł rękę na stojącego przed nim pruskiego kapłana. Wtedy posypały się na niego włócznie. Stało się to 23 kwietnia 997 r. w dniu obchodzonego przez Prusów święta wiosny zwanego pergrubi. Trupowi Wojciecha Prusowie ucięli głowę, a dwóch pozostałych zakonników puszczono wolno. Ci zaś wrócili do kraju rozpowszechniając zniekształconą wersję zdarzeń, wychwalając Wojciecha jego poświęcenie i męczeńską śmierć, co jak pokazują współczesne badania kronikarskie i archeologiczne zupełnie inaczej wyglądało. 

 

Nie w taki sposób jednak usiłowali apostołowie głosić Dobrą Nowinę. Nikt z nich nie wyruszał na czele wojowników, nikt z nich nie wchodził w jakiekolwiek układy z władzą świecką i nikt z nich nie narzucał nikomu Ewangelii. Żaden z apostołów nie próbował ewangelizować kogokolwiek przy użyciu siły lub innych środków przymusu i żaden z nich nawet widząc bałwochwalstwo w jakimś miejscu czy mieście nie próbował tego niszczyć, gdyż to nie była jego własność i z tego względu nie mógł nią rozporządzać

Podobnie wyglądało nawracanie na katolicyzm Germanów, Celtów czy Słowian. Np. Bonifacy - Winfrid, benedyktyński, angielski mnich z klasztoru w Exeter, który w 716 r. próbował wraz Wilibrordem z Utrechtu również mnichem benedyktyńskim bez efektów nawracać Fryzów. Po powrocie na Wyspy Brytyjskie został wybrany opatem Nersling, ale w 718 r. wyruszył z pielgrzymką do Rzymu, gdyż chciał być  wysłany do  Niemców. W tym celu papież Grzegorz II ( 715 - 731 konsekrował go na biskupa  dla wszystkich Niemców, zmieniając jego imię na Bonifacy. W 723 r. powrócił on do Niemców,  lecz nie tyle chrystianizował germański ludy, co budował formalne struktury kościelne i organizował prace misyjne. W 732 r. został mianowany arcybiskupem Germanii i założył cztery biskupstwa w Bawarii, w tym biskupstwo misyjne dla Słowian w Salzburgu.  W 751 r. na polecenie papieża namaścił na króla Franków Pepina III. Ale w 754 r. wyjechał do Fryzji z pięćdziesięcioma mnichami i od razu naraził się miejscowym ludziom ścinając stary dąb poświęcony bogowi Thorowi. W miejsce starego dębu, który upadając zgniótł wszystkie drzewa wokół polecił, by jedyna mała niezgnieciona jodła przypominała Chrystusa. W następnych latach katolicka tradycja korzystania z wiecznie zielonego drzewa z okazji przyjętego t.zw. święta Bożego Narodzenia rozprzestrzeniła się w Niemczech, a niemieccy imigranci przenieśli zwyczaj do Ameryki. Z czasem ten zwyczaj nie mający nic wspólnego z narodzeniem Chrystusa - rozprzestrzenił się na całym świecie. 

Tymczasem w Dokkum 5 czerwca 754 r. doszło do starcia miejscowych Fryzów rozwścieczonych zniszczeniem ich przedmiotu kultu z grupą mnichów, w trakcie czego zginął Bonifacy.  Przymusowe nawracanie ludności germańskiej kontynuował Karol Wielki ( 742 - 814 ), który zniszczył niezależność Sasów. Kapitularz w krajach saskich z VIII w. ostrzegał " Jeżeli ktoś pośród ludu Saksonów będzie się chciał ukryć wśród niego jako nieochrzczony i chrztem pogardziwszy zechce zostać poganinem niech śmiercią będzie ukarany ". Na podstawie tego " Kapitularza " widać jak owocnie układała się ta współpraca kościół - państwo. Z 14 rozporządzeń prawnych dotyczących przestępstw sankcjonowanych karą śmierci — aż 10 odnosiło się do przestępstw przeciw religii katolickiej. 

Tak więc z jednej strony ludzie mieli do wyboru albo przyjecie katolicyzmu, albo śmierć. Po jednej stronie był ksiądz z chrzcielnicą, a po drugiej kat z toporem. Nawracanie Sasów przez katolicki kler wspierany przez ramię zbrojne Karola Wielkiego należało do najbardziej krwawych w historii Europy. 

 

Nie można tu pomijać krwawego nawracania nadbałtyckich Słowian i Bałtów w czym brali udział wszyscy Europejczycy. W tym czasie mieszkające na północ od Łaby, na zachodzie Półwyspu Jutlandzkiego, północno-saskie plemię Holzatów budziło powszechne przerażenie. W 1140 r. kilka grup Holzatów pod wodzą hrabiego Adolfa II Holsztyńskiego i Henryka von Badewide najechało sąsiednich Słowian połabskich – Obodrzyców. Wyprawa, planowana jako normalny najazd łupieżczy, zakończyła się jednak inaczej niż wszystkie poprzednie, gdyż  Holzatowie po raz pierwszy od trzech stuleci zmienili reguły gry. Nie ograniczyli się do rabunku słowiańskich ziem, ale zostali na stałe. Nie wystarczały więc im łupy, okup, jeńcy, bo teraz pragnęli nowych terytoriów.

Zajęli Liubice, czyli późniejszą Lubekę, i Racibórz, zwany później Ratzeburgiem, a wszelkie ośrodki słowiańskie zmuszono do przyjęcia katolicyzmu.  Wraz z saskimi zabijakami przybył kler. Ale daremnie próbował narzucić pogańskim Słowianom katolicyzm.  Odkąd Wicelin ( Vizelin ) został biskupem Oldenburga w 1149 r., kościół zwrócił oczy w stronę Pomorza. Uznał, że wyprawy na pogan nadbałtyckich mogą być okazją do wielkich zysków : poprzez nowe biskupstwa, dochody i propagandowy sukces w czasie, gdy wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej nie zawsze kończyły się oczekiwanym powodzeniem. W taki sposób rozpoczął się trwający przeszło 250 lat czas bałtyckich krucjat – krwawego nawracania nadbałtyckich pogan, najpierw Słowian, potem Bałtów.

Tak więc taka ewangelizacja polegająca na narzucaniu siłą poglądów różnym narodom, pod groźbą prześladowań, tortur i śmierci z całą pewnością jest całkowitym zaprzeczeniem Ewangelii Chrystusa. Często taka metoda byłą tylko przykrywką do rzeczywistych intencji ujawniających się w grabieżach i narzucaniu ludziom władzy oraz systemu pozwalającego  na czerpanie ogromnych zysków.

Te wszystkie zbrodnicze metody nabrały charakteru ludobójstwa, gdy konkwistadorzy razem z katolickim klerem ruszyli na podbój Ameryki. Bulla papieska z 1493 r. uprawomocniła deklarację wojny przeciwko wszystkim narodom w Ameryce Południowej, które odmówiły przyjęcia katolicyzmu. Zbrodnie i okrucieństwo popełniane na Indianach opisał Bartolome de Las Casas ( 1484 - 1566 ) hiszpański dominikanin w swym dziele pt.  Brevísima relación de la destrucción de las Indias ( Krótki opis zniszczenia Indii [ Wschodnich ], Sevilla 1552 ). Stał się on przeciwny stosowaniu jakiejkolwiek przemocy w procesie ewangelizacyjnym dopiero po 1513 r.  Pomimo swoich protestów niewiele wskórał. Od czasów Rodriga Borgii - Aleksandra VI  i potem zwłaszcza za Leona X rozpoczęły się okrutne, pełne pogardy wobec ludzi rządy Hiszpanów i kościelnych misjonarzy w t.zw. Nowym Świecie. W roku 1513 król Hiszpanii wydał haniebny dekret przeciwko Indianom. Las Casas pisze  : " Hiszpanie w ciągu tych dwunastu lat na przestrzeni opisanych czterystu pięćdziesięciu mil wymordowali włócznią i nożem oraz spalili żywcem przeszło cztery miliony kobiet, dzieci, młodych i starych, podczas trwania tak zwanych przez nich podbojów — były to gwałtowne najazdy okrutnych tyranów, potępione nie tylko przez prawo Boże, lecz również przez wszystkie istniejące prawa ludzkie, a znacznie gorsze od najazdów urządzanych przez Turków dla zniszczenia chrześcijaństwa. Do liczby tej nie wchodzą zabici i zabijani co dzień w okrutnej niewoli, w codziennych udręczeniach i uciśnieniu. "

W swej relacji o wyniszczeniu Indian Las Casas pisze w 1552 r. m.in. : " Wiemy na pewno, że na stałym lądzie nasi Hiszpanie okrucieństwami swymi i niegodziwymi czynami wyludnili i zniszczyli przeszło dziesięć królestw i sprawili, że królestwa te, pełne ongi istot rozumnych, są dziś opustoszałe, a są one rozleglejsze od całej Hiszpanii, licząc razem z Aragonią i Portugalią, i mają dwa razy więcej ziemi niż jest między Sewillą a Jerozolimą, to znaczy przeszło dwa tysiące mil. [...]
Ci, którzy tam pojechali i którzy nazywają się chrześcijanami, posługiwali się głównie dwoma sposobami wyplenienia i głodzenia z oblicza ziemi owych pożałowania godnych narodów. Jeden sposób — to niesprawiedliwe, okrutne, krwawe, tyrańskie wojny. Drugi sposób to — po wybiciu wszystkich, którzy mogliby pragnąć wolności, wzdychać do niej, myśleć o niej albo szukać wyjścia z mąk, które cierpią, a więc po wybiciu wszystkich prawowitych władców oraz dorosłych mężczyzn ( bo zwykle podczas wojny pozostają przy życiu jedynie młodzież i kobiety ) — wyniszczanie również pozostałych trudami najsurowszej, najstraszniejszej i najcięższej niewoli, w jaką kiedykolwiek mogli dostać się ludzie czy zwierzęta
. "

 

Za niszczenie Majów był głównie odpowiedzialny franciszkanin Diego de Landa (1524-1579) — ten sam, który napisał o Majach znane dziełko pt. Relacion de las cosas de Yucatan. W roku 1562 ów zwierzchnik misji franciszkańskiej na Jukatanie, wezwał Święte Oficjum w odpowiedzi na nadsyłane raporty. Zakonnicy pod dowództwem Landy, uzbrojeni w kwestionariusze, prowadzili inspekcje poza granicami Jukatanu. Wielka liczba tych, którzy trwali przy swojej religii została aresztowana i oskarżona. Jeśli nierychliwie składali zeznania, zakonnicy 'wybierali na ogół zamiast tortur zawieszenie delikwenta za rozciągnięte ręce na linie', jak napisał Landa, jakkolwiek było to opisywane jako „królowa tortur".  Gdy zachodziła dalsza potrzeba, zakonnicy używali bata, mocowali do stóp wiszących na linie kamienne obciążenia, pryskali na skórę gorący wosk lub gotującą się wodę, wiązali powrozy wokół ramion i ud, które następnie były zaciskane przez obroty desek lub kół pasowych. Czasami wyprowadzali człowieka na dwór, gdzie rozwierano mu usta za pomocą kołków, by następnie wlewać w nie tak wiele wody, aż do spuchnięcia brzucha, po czym stali nad nim, dopóki woda zmieszana z krwią nie wypływała ustami, nosem, uszami. Po uzyskaniu przyznania zapadał wyrok, który mógł oznaczać 200 batów, nakaz noszenia do trzech lat wyróżniającego stroju — żółtej koszuli z czerwonym krzyżem lub uczynienie niewolnikiem na okres do pięciu lat. - Dennis Tedlock : Torture in the Archives: Mayans Meet Europeans, American Antropologist, New Series, Vol. 95, No. 1, 1993, str. 139-152.

Na podbitych terenach kobiety i mężczyzn szczuto psami karmionymi ludzkim mięsem i ćwiartowanymi żywcem indiańskimi niemowlętami. Wbijano ciężarne kobiety na pale, przywiązywano ofiary do luf armatnich i puszczano je z dymem. Mordowano, gwałcono, ucinano ręce, nosy, wargi, piersi. Gdy katoliccy zakonnicy zawitali do Meksyku, żyło tam wiele milionów Indian, a po stu latach już tylko półtora miliona. Nie ulega wątpliwości, że zabito tam ogromną ilość ludzi. W sumie w ciągu stu lat od konkwisty populacja tubylców w Meksyku zmniejszyła się z około 25 do 1 miliona. W obu Amerykach z około 80 milionów pozostało po pół wieku 10 milionów. Szerzenie wiary uzasadniało dla katolików podbój tych ziem. Ale bestialstwo, grabież i chciwość  nie miały nic wspólnego z imieniem Chrystusa. Współdziałanie kleru z władzą świecką w tych zbrodniach ujawnia jego prawdziwe oblicze. Zakonnicy podążali wszędzie za konkwistadorami czy to w Ameryce Środkowej czy w Ameryce Południowej. Jak wyglądała ta ewangelizacja to widać po wypowiedzi hiszpańskiego jezuity José  de Anchieta ( 1534 - 1597 ) beatyfikowanego w 1980 r. przez Jana Pawła II. Ów " misjonarz "  wyniesiony na ołtarze kościoła katolickiego mawiał, że " Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje ". Te metody stały się wzorem dla całej generacji misjonarzy katolickich współdziałających ściśle z władzą świecką

 

Metody jezuickie były stosowane szeroko w t.zw. redukcjach misyjnych ( hiszp. reducción, port. reduçao ). Celem tych redukcji prowadzonych przez jezuitów było nie tylko nawrócenie Indian na katolicyzm, ale całkowite ich sobie podporządkowanie. Hiszpańscy zdobywcy bardzo szybko opanowywali nowe tereny i już w 1590 roku istniało pięćdziesiąt nowo-założonych miast w stylu europejskim. Ciężkie warunki uprawy roli oraz zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą przy budowie nowych miast przyczyniły się do szybkiego i intensywnego rozwoju niewolnictwa. Konkwistadorzy, aby zapewnić sobie poparcie króla, jak i władz kościelnych tłumaczyli, że dla Guaranów praca w "encomiendas" jest miejscem, gdzie poprzez pracę nawracają się z pogaństwa. Przeciw takiemu traktowaniu rdzennej ludności bardzo szybko zaczęli protestować jezuici, którzy dostrzegli w tym własny interes, a pojawili się po raz pierwszy na tych terenach w roku 1587 przybywając z Salty, do której przypłynęli na zaproszenie pierwszego biskupa Tukumanu w 1586 roku. Z początku jezuici założyli 20 silnych  ośrodków misyjnych zwanych Redukcjami  z tysiącami Indian Guarani. Wtedy apelowali do króla Hiszpanii, by wyraził zgodę na utworzenie paragwajskiej republiki chrześcijańskiej, w której nie będzie żadnej władzy świeckiej dzięki czemu będzie tam utrzymany prawdziwie rajski stan niewinności pod zwierzchnością króla, któremu jezuici zaoferowali płacenie rocznej daniny za każdego dorosłego członka wspólnoty. W 1608 r. król Filip III wyraził zgodę na petycję i jezuicka republika została ustanowiona. Taki stan rzeczy trwał do 1767 r. 

Natychmiast po zorganizowaniu osiedli zaczynano nauczać katechezy katolickiej. Jezuici długo musieli przymykać oczy na główny problem społeczności guarańskiej jakim była poligamia. Kacykowie mieli często po kilka żon, które bez skrupułów według własnej woli wyrzucali bądź wprowadzali do swojego domu. Małżeństwa zawierano już w wieku: 14 lat (dziewczyny) i 16 lat (chłopcy). Poza tym głównymi problemami były jeszcze pijaństwo oraz niemoralne życie Guaranów. Centrum życia religijnego była niedzielna msza, na której pojawiali się wszyscy mieszkańcy danej miejscowości. Aby zapobiec konfliktom z kolonizatorami hiszpańskimi, nowe osiedla zakładano coraz bardziej na wschód od rzek: Iguazu, Paranapane i Pirape. Oddalając się jednak od jednego wroga przybliżyli się do następnego - do kolonizatorów portugalskich tzw. paulistów, którzy zamieszkiwali niewielką miejscowość Sao Paulo de Piratininga. 

 

Każda redukcja była zarządzana przez dwóch jezuitów - seniora i juniora.  Stworzono tam całkowicie komunistyczny system. Wszystko było wspólne, ale zyski jakie czerpano z redukcji były ogromne jak np. twierdził biskup Palafox w 1650 r.  Całkowitym mitem jest wychowanie Indian po chrześcijańsku przez jezuitów. Gdy jezuici zostali usunięci z redukcji - Indianie Guarani zaczęli się zachowywać tak jakby nigdy nie mieli wychowawców od religii. Słynne redukcje paragwajskie wyglądały więc nieco inaczej, niż jak się to przedstawia w popularnych podręcznikach. Generał Towarzystwa utworzył na terytorium Paragwaju prowincję, a pierwszym jej prowincjałem mianował Diego de Torresa. Ów zaś dostał zalecenie tworzenia misji stałych w miejsce istniejących misji wędrownych. Ważne było, aby misje te były zlokalizowane jak najdalej od kolonizatorów. Jezuici trafili na dobrą chwilę, gdyż król Hiszpanii i Portugalii - Filip III Habsburg wskutek ich interwencji, wystosował do konkwistadorów dokument, w którym zwraca się przeciwko podbijaniu plemion guarańskich. Zamiast Indian miano odtąd sprowadzać niewolników z Afryki Zachodniej.

Jak też pokazuje bliższe przyjrzenie się państwu Guaranów, które chcieli stworzyć jezuici w Ameryce Poludniowej, nie było ono ani demokratyczne, ani republikańskie, lecz teokratyczne w którym rządzili jezuici, a tak naprawdę rządził władca absolutny jakim zawsze był w zakonie generał. 

Państwo to nigdy nie było chrześcijańskie, lecz katolickie oparte na zasadach wyznawanych przez jezuitów. Własność wspólna nie była wcale pomysłem jezuitów, gdyż Indianie Guarani mieli wszystko wspólne i obce im było pojęcie własności prywatnej. Miejscowi hiszpańscy rolnicy dosyć często wysuwali zarzut, że jezuici trzymają Indian do pracy dla siebie, aby dzięki zorganizowanym gospodarstwom i udziale w transakcjach handlowych zapewnić sobie odpowiednie dostawy ubrań, czekolady, wina i innych artykułów. A takie transakcje handlowe i angażowanie się w kupno i sprzedaż były zakazane instytucjom religijnym. 

W okresie największego rozkwitu na początku XVII w., państwo guarańskie składało się z trzydziestu wiosek, w których żyło około 110 tys. Indian, którzy nie byli analfabetami w dziedzinie uprawy roli, gdyż jeszcze przed przybyciem jezuitów trudnili się rolnictwem i hodowlą. Również nie jezuici wymyślili uprawę yerba mate. To właśnie yerba mate, podobnie jak tytoń, kukurydza i miód - były środkami płatniczymi. Cud więc gospodarki Indian Guarani nie dokonał się - dzięki jezuitom. Guarani prowadzili też zdrowy tryb życia i niepotrzebna im była apteka i środki farmaceutyczne, które wprowadzili jezuici wraz z epidemią tyfusu, dżumy i ospy jakie przywieźli ze sobą biali. 

Jezuici nadzorowali pracę w sposób niemal fabryczny. Wprowadzili obowiązek pracy. Żywność i inne potrzeby dla Indian zależały od wyników produkcji. Struktura władzy była scentralizowana i prace wykonywano w grupach. Wspólnota nawet zapewniała rozrywkę. Ale kiedy wymierzono karę, Indianie musieli całować rękę jej wykonawcy, dziękować mu i wyrażać skruchę. Przywództwo wspólnoty składało się z jezuitów z Włoch, Anglii i Niemiec. Ogradzali teren w sposób przypominający getto w Europie, czy Europę wschodnią za żelazną kurtyną. To wszystko wzmacniało podejrzenie ówczesnych obserwatorów, że jezuici dążyli do utworzenia niezależnego państwa.

Indian z pobliskich terenów zwabiano do zamkniętych wspólnot dobrym jedzeniem, dobrocią, zabawami i muzyką. Nie mówiono nic o przyszłym przymusie i poddaństwie. Następnie pułapkę wokół nich zamykano. Jezuici rozdzielali “dzikusów” pomiędzy poszczególne misje na rzece Parana. Wielu uciekało do domów, by potem ponownie dostać się w niewolę. Z Indian robiono bezradnych i uzależnionych ludzi, a ich szanse rozwoju duchowego hamowano.  Indoktrynowano Indian, żeby nawet nie wyrażali swojego niezadowolenia. Informacja o prawdziwych warunkach istniejących w redukcjach jezuickich w końcu wydostała się na zewnątrz, pomimo hipokryzji i dwulicowości. Oczywiście jezuici twierdzili, że wszystkie te zarzuty przeciwko nim były fałszywe, ale w 1759 r. nakazano jezuitom uwolnić Indian i zlikwidować system izolacji.

Ewangelia jezuitów, którą nieśli do Indian była zniekształcona, gdyż ich katecheza była mieszaniną Ewangelii z pogaństwem. Niestety tego faktu nie widzą lub nie chcą widzieć katolicy. Jeśli się mówi o ewangelizacji Indian nie wolno zapominać o przekleństwie, które zanotowano w Gal. 1 : 8 rzuconym na wszystkich, którzy głoszą zniekształconą Ewangelię. Tymczasem np. kult maryjny, kult niedzieli, kult świętych, kult obrazów i figur - był propagowany również przez jezuitów - jest i zawsze będzie sprzeczny ze Słowem Bożym. Taka więc ewangelizacja Indian Guarani przez jezuitów - to fałszywa ewangelizacja nie mająca nic wspólnego z Ewangelią Chrystusa

 

Innym jeszcze miejscem, gdzie narzucano katolicyzm było Goa w Indiach. Zaraz po podboju tych ziem wprowadzono Inkwizycję, która działała tam od 1560 r. do 1812 r. Kodeks inkwizycyjny zawierał 230 stron przepisów, a procesy odbywały się w pałacu po sułtanie za zamkniętymi drzwiami i oknami. Pałac nazwano później Vodhlem Ghor ( Duży Dom ), a zawierał 200 cel więziennych. Krzyki agonii ofiar (mężczyzn, kobiet i dzieci) można było usłyszeć na ulicach, w ciszy nocy, gdyż ludzie byli brutalnie przesłuchiwani, chłostani i powoli ćwiartowani przed własnymi krewnymi. Ludność zmuszano do przejścia na katolicyzm. Po 1567 mnóstwo sierot z tego rejonu Indii zostało prze-konwertowanych na katolicyzm. Pod groźbą tortur i śmierci nie wolno było nikomu nawet czytać starych ksiąg indyjskich. Inkwizycja w tej części Indii - jak podają źródła indyjskie - wymordowała setki tysięcy ludzi. 

 

W pierwszej połowie XX wieku metody ewangelizacyjne katolickiego kleru nie wiele się zmieniły. Przykładem może być okrucieństwo franciszkanów w Chorwacji wobec ludności prawosławnej w okresie faszystowskiego państwa ustaszy. Reżim ustaszy ściśle współpracował z hierarchami kościoła katolickiego, a ważnym ogniwem w tej współpracy był arcybiskup Zagrzebia Alojzy Stepinać. Były minister jugosłowiański Veceslav Vilder powiedział 16 lutego 1942 r. w wywiadzie radiowym udzielonym w Londynie: ” Teraz w otoczeniu Stepanicia popełnia się straszliwe zbrodnie. Bratnia krew leje się strumieniami. Prawosławnych zmusza się do przyjmowania wiary katolickiej, a arcybiskup Stepinać biernie się temu przygląda. Czytamy natomiast w chorwackiej prasie, że bierze udział w paradach faszystów chorwackich i niemieckich, a arcybiskup Sarajewa Sarić, 24 grudnia 1941 r. nawet ułożył odę na cześć Pavelicia ”. Przystąpiono do systematycznego wyburzania cerkwi, zwłaszcza na terenach z przewagą ludności prawosławnej. Tylko w prowincjach Lika, Kordun i Banija zniszczono ich ponad 170. Tam gdzie przeważała ludność katolicka były zazwyczaj przerabiane na kościoły katolickie lub zamieniane na rzeźnie, stajnie lub magazyny. Prawosławnych mordowano w wyjątkowo okrutny sposób. Byli wywożeni do powstających obozów koncentracyjnych. Czystki oprócz prawosławnych Serbów objęły też przedstawicieli innych narodowości w tym Żydów, Cyganów i Chorwatów nie przestrzegających " ustaw rasowych ". Powstały obozy koncentracyjne w wielu miejscowościach ( Stara Gradiska, Kraje, Djakovo, Gradina ) i cieszący się wyjątkowo ponurą sławą, w Jasenovacu ( najbardziej ” produktywny " po obozach w Auschwitz i Treblince, najwięcej pomordowanych w stosunku do czasu funkcjonowania ). Tylko w okresie grudzień 1941 r. - luty 1942 r. zamordowano w nim ok. 40 tysięcy Serbów. Ze względu na problemy z zaprowadzeniem żywych ofiar do krematoriów ( nie było w nim komór gazowych ), ustasze postanowili najpierw je zabijać. Dokonywali tego w wyjątkowo perfidny sposób, ćwiartując ofiary piłami, siekierami i nożami rzeźnickimi, podrzynając gardła. Używano również specjalnych młotów, po którego kilku uderzeniach ofiara padała martwa. W powszechnym użyciu były stosowane zwłaszcza do mordowania kobiet i dzieci żelazne pręty, produkowane specjalnie w jednej z istniejących wówczas fabryk. Znane są również przypadki zabijania ofiar skórzanymi batami. 

Komendantem obozu koncentracyjnego w Jasenovacu przez kilka miesięcy w 1942 r. był franciszkanin Miroslav Filipović-Majstorović zwany bratem szatanem. Zasłynął już wcześniej (7 lutego 1942 r.), podczas pacyfikacji serbskich wsi Drakulici, Sargovać i Motike podrzynając gardła kobietom i dzieciom. Zamordowano wówczas prawie 3000 Serbów w tym 500 dzieci. Po wojnie został powieszony w Jugosławii w habicie franciszkanina, w którym zazwyczaj paradował w Jasenovacu i mordował swoje ofiary. Razem z nim, obozem zarządzali trzej inni franciszkanie: Zvonko Brekalo, Zvonko Lipovać i Josef Culina. W Jasenovacu, 28 sierpnia 1942 r. przeprowadzono zawody - kto poderżnie najwięcej gardeł. Zwyciężył Peter Brzica podrzynając specjalnym nożem gardła 1360 ofiarom. 

 

Po klęsce Hitlera i faszyzmu, gdy cały świat potępił ich zbrodnie i chciano się dobrać do papieża i postawić go przed Międzynarodowym Trybunałem, Watykan wiedząc, że metody konkwistadorskie itp. już nie przejdą zmienił nagle taktykę. Zwołany de facto przez jezuitów II sobór Watykański - jak ujawnił były jezuita Alberto Rivera - wypracował nową strategię działania, ale w tym samym celu, który wytyczył sobór trydencki tylko pod zmienionymi hasłami. Tymi hasłami miał być odtąd pokój ze wszystkimi i miłość do wszystkich. Na te hasła niestety nabrało się wielu ludzi ze wszystkich kontynentów, narodów i kultur. Propagowana przez jezuitów metoda t.zw. inkulturacji w ekumenizmie wskazuje, że ewangelizacja katolicka zmieniła maskę. Prawdziwy charakter tej ewangelizacji nie uległ jednak zmianie. Nie chodzi tu bowiem o głoszenie Ewangelicznych nauk Chrystusowych, lecz o narzucenie katolicyzmu pod zwierzchnictwem papieskim czego jawnym dowodem jest ogłoszenie przez kardynala Josepha Ratzingera - późniejszego Benedykta XVI w dniu 6 sierpnia 2000 r. deklaracji Dominus Iesus. Ów prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary przemianowanej w 1965 r. ze świętego Oficjum napisał, że tylko w Kościele Rzymsko-Katolickim można znaleźć wszystkie środki potrzebne do zbawienia”. Według tej więc deklaracji wiara katolicka zawiera jedynie prawdę absolutną w pełni. Rola jedyno-zbawcza kleru katolickiego z papieżem na czele jednoznacznie pokazuje prawdziwe oblicze ekumenii i wszelkich misji propagowanych przez Watykan. 

 

Prawdziwa Ewangelizacja nie polega w żadnym wypadku na łączeniu nauki Chrystusa z pogańskimi praktykami. Nie może być bowiem w myśl Pisma Świętego żadnego kompromisu z pogaństwem i jego naukami - 1 Kor. 10 : 21. Prawdziwa Ewangelizacja nie może stosować przemocy, nie może narzucać nauki Chrystusa siłą, zbrojnym świeckim ramieniem lub innymi środkami przymusu - Ef. 6 : 12; 2 Kor. 10 : 3 - 4. Prawdziwa Ewangelizacja wyklucza całkowicie jakiekolwiek zniekształcenia Słowa Bożego - Mat. 16 : 11 - 12; 1 Piotra 2 : 2; Jana 17 : 17. 

 

Już apostoł Paweł w liście do 2 Koryntian 11 : 3 - 4 zwracał uwagę, że może być zwiastowany " inny Jezus " oraz " inna ewangelia ". Gdy doszło do odstępstwa widocznego zwłaszcza w IV wieku, kościół zaczął współpracować z państwem, a nauki chrześcijańskie zostały skażone. W rezultacie taka skażona Ewangelia zaczęła być narzucana  całym narodom siłą i metodami nie mającymi nic wspólnego z duchem Chrystusowym. Po wielu wiekach, gdy metody inkwizycyjne i konkwistadorskie zrodziły bunt przeciw nim, zastąpiono je bardziej przebiegłymi metodami jezuickimi związanymi z tzw. inkulturacją i Nową Ewangelizacją mającymi na celu ekumeniczne zjednoczenie wszystkich religii pod zwierzchnictwem papieża.

 

Ale cóż ma wspólnego  Prawdziwa Ewangelizacja opisana w Biblii z tzw. Nową Ewangelizacją związaną z t.zw. Chrystusem Eucharystycznym ?

Na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym 21 czerwca 2000 r. Jan Paweł II powiedział m.in. : " Eucharystia jest sakramentem  "misyjnym" nie tylko dlatego, że wypływa z niego łaska misji, ale również ponieważ zawiera w sobie zasady i wieczne źródło zbawienia dla wszystkich. Celebrowanie ofiary eucharystycznej jest zatem najbardziej efektywnym czynem misjonarskim jaki wspólnota Kościoła może wykonywać w historii świata " . Zostało to opublikowane w L'Osservatore Romano, June 28, 2000. W dalszej części napisano : " Niechaj międzynarodowy kongres eucharystyczny za pośrednictwem Maryi, Matki Chrystusa złożonego za nas w ofierze, pomoże wierzącym uświadomić sobie ich misjonarską odpowiedzialność wynikającą z ich udziału w Eucharystii. " A więc papież wezwał kościół katolicki do misjonarskiej działalności skupionej na tzw. Eucharystii. 

 

Czym jest t.zw Eucharystia ? Według teologii katolickiej jest najświętszym sakramentem ( łac. sacramentum ) czyli obrzędem religijnym będącym znakiem przekazania łaski Bożej. Według katechizmu kościoła katolickiego sakrament ten nazywa się Eucharystią, ponieważ jest dziękczynieniem składanym Bogu - ( od gr. eucharistein - Łk 22,19; 1 Kor 11, 24 oraz  eulogein Mt 26, 26; Mk 14, 22 ), ponadto dlatego, że jest Wieczerzą Pańską, Pamiątką Męki i Zmartwychwstania Pana, komunią jednoczącą z Chrystusem przez co przyjmujący ją staje się z Nim jednym ciałem oraz Mszą św., ponieważ liturgia, w której dokonuje się misterium zbawienia, kończy się posłaniem wiernych (missio), aby pełnili wolę Bożą w codziennym życiu. Tak to ujmuje katechizm podpisany przez Jana Pawła II ( punkty 1328 - 1332 ). 

 

W rozdziale IV. Liturgiczna celebracja Eucharystii. Msza w ciągu wieków - katechizm powołuje się na Justyna, męczennika z II wieku, który przekazał ok. 155 r. informację na temat jej celebracji. " W dniu zwanym dniem Słońca odbywa się w oznaczonym miejscu zebranie wszystkich nas, zarówno z miast jak i ze wsi. Czyta się wtedy pisma apostolskie lub prorockie, jak długo na to czas pozwala. Gdy lektor skończy, przewodniczący zabiera głos, upominając i zachęcając do naśladowania tych wzniosłych nauk. Następnie wszyscy powstajemy z miejsc i modlimy się za nas samych... oraz za wszystkich, w jakimkolwiek znajdują się miejscu, by otrzymali łaskę pełnienia w życiu dobrych uczynków i przestrzegania przykazań, a w końcu dostąpili zbawienia wiecznego. Po zakończeniu modlitw przekazujemy sobie nawzajem pocałunek pokoju. Z kolei bracia przynoszą przewodniczącemu chleb i kielich napełniony wodą zmieszaną z winem. Przewodniczący bierze je, wielbi Ojca wszechrzeczy przez imię Syna i Ducha Świętego oraz składa długie dziękczynienie  ( po grecku: eucharistian ) za dary, jakich nam Bóg raczył udzielić. Modlitwy oraz dziękczynienie przewodniczącego kończy cały lud odpowiadając: Amen. Gdy przewodniczący zakończył dziękczynienie i cały lud odpowiedział, wtedy tak zwani u nas diakoni rozdzielają obecnym Eucharystię, czyli Chleb, oraz Wino z wodą, nad którymi odprawiano modlitwy dziękczynne, a nieobecnym zanoszą ją do domów. " - Justyn : Apologiae, 1, 65 ( katechizm, punkt 1345 ).

 

Celebracja liturgiczna Eucharystii jest więc nierozerwalnie związana z kultem niedzieli połączonym z kultem solarnym sprzecznym z Dekalogiem Bożym. Tak wówczas zaczeła się zachowywać się gmina chrześcijańska w Rzymie, co jednak wcale nie  oznacza, że wszystkie gminy chrześcijańskie miały podobne zwyczaje. 

Sama Eucharystia jest związana według teologii katolickiej z transsubstancjacją (łac. transsubstantiatio) czyli przeistoczeniem chleba (a ściślej mówiąc hostii czyli okrągłego opłatka) w rzeczywiste ciało Jezusa Chrystusa i wina w rzeczywistą krew jego. Teorię tę rozwinął mnich Radbertus Paschasius (800-865), spotykając się jeszcze wtedy ze sprzeciwem większości średniowiecznych teologów katolickich. Ale ta teoria została wprowadzone jako dogmat przez papieża Innocentego III na IV soborze laterańskim w 1215 r. Później sobór trydencki 11 października 1551 r. orzekł prawdziwą, rzeczywistą i substancjalną (łac. vere, realiter et substantialiter) obecność całego Jezusa Chrystusa w t.zw. Najświętszym Sakramencie Eucharystii,  w Kanonie 1 -  Jeżeli ktokolwiek zaprzeczy, że ciało i krew razem z duszą i Bóstwem naszego Pana Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus są prawdziwe, rzeczywiste i cieleśnie obecne w sakramencie Przenajświętszej Eucharystii i jeżeli twierdzi, że jest On tam tylko w sposób symboliczny — to niech będzie przeklęty !
W Kanonie 2 powiedziano - Jeżeli ktokolwiek będzie twierdził, że materia chleba i wina pozostaje w sakramencie Przenajświętszej Eucharystii razem z ciałem i krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa… — niech będzie przeklęty !
I również w Kanonie 4 napisane zostało - Jeżeli ktokolwiek będzie twierdził, że Chrystus — jednorodzony Syn Boga nie powinien być czczony w świętym sakramencie Eucharystii i publicznie uwielbiony ( w Latrii ), i że nie należy Mu oddawać czci w zewnętrznych, uroczystych procesjach zgodnie z chwalebnymi i powszechnymi obrzędami i zwyczajami Kościoła Świętego, i że uwielbiający Go są bałwochwalcami — niech będzie przeklęty !

Ostatni Sobór Watykański sankcjonował te ustalenia. Jan XXIII oświadczył :  "Przyjmuję w całej rozciągłości wszystko, co zostało postanowione i ogłoszone na Soborze Trydenckim". W 1965 r. papież Paweł VI wystąpił z encykliką Mysterium fidei, w której bardzo mocno podkreślił tradycyjne, trydenckie rozumienie transsubstancjacji.  Takie stanowisko istnieje do dziś.

 

Wypływa to z literalnego rozumienia słów Jezusa zanotowanych w Ewangelii Jana 6:55-56: Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim.  Wcześniejszy werset 54 silnie motywował do takiego działania, gdyż życie wieczne  zostało uzależnione od spożywania jego ciała i picia jego krwi. W dodatku Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy rozdawał apostołom chleb powiedział m.in.:  Bierzcie, jedzcie - to jest ciało moje.  - (Mt. 26:26) oraz podając kielich z winem rzekł : Pijcie z niego wszyscy, albowiem to jest krew moja Nowego Przymierza, która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów  - (Mt. 26:27-28).

 

Kler katolicki całkowicie jednak zignorował słowa Jezusa zanotowane w Ewangelii Jana 6 : 63 - duch jest ożywiający. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i życiem.  Zignorował również słowa -   To wszystko mówił Jezus do ludu w podobieństwach, a bez podobieństwa nic do nich nie mówił.  - Mt. 13 : 34.

 

Skrajnie literalne rozumienie słów Jezusa spowodowało wypaczone rozumienie jego ofiary, która była jednorazowa i niepowtarzalna - Hebr. 9 : 24 - 28. Wbrew temu co napisał apostoł Paweł kler twierdzi, że Msza Św. jest bezkrwawym sakramentalnym powtórzeniem ofiary Chrystusa, a najważniejszym momentem - przeistoczenie ( transsubstancjacja ). Kościół przyjął, iż w Eucharystii dokonuje się rzeczywista przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, mimo iż ani wygląd, ani skład chemiczny chleba i wina nie ulegają zmianie. Co więcej według Tomasza z Akwinu: „ rzeczywista obecność Ciała i Krwi Chrystusa w Eucharystii nie da się rozpoznać zmysłami ani rozumem, a tylko wiarą ”. Należałoby dodać - ślepą wiarą nie popartą żadnym wersetem z Biblii, a wiec nie opartą na Słowie Bożym.

 

Kardynał Alphonsus Maria de' Liguori (1696-1787) ogłoszony w 1871 r. doktorem kościoła tak to wyjaśniał w podręczniku dla duchownych katolickich : Dostojeństwo kapłana bierze się także stąd, że posiada on moc nad prawdziwym i mistycznym ciałem Jezusa Chrystusa. W sprawie mocy, jaką kapłani sprawują nad prawdziwym ciałem Jezusa Chrystusa, naucza się, że gdy wygłoszą słowa konsekracji, Wcielone Słowo jest zobowiązane posłusznie przyjść do ich rąk w postaci sakramentu... Sam Bóg posłuszny wypowiedzianym przez kapłanów słowom - HOC EST CORPUS MEUM (To Jest Ciało Moje) - zstępuje na ołtarz, przychodzi gdzie go zawołają, ilekroć go zawołają, oddając się w ich ręce, choćby byli jego nieprzyjaciółmi. Gdy już przyjdzie, pozostaje całkowicie w ich gestii; przesuwają Go z miejsca na miejsce jak im się podoba, mogą też, jeśli sobie życzą, zamknąć Go w tabernakulum, zostawić na ołtarzu lub usunąć na zewnątrz kościoła, mogą też, jeśli tak postanowią, spożyć Jego ciało lub podać innym jako pokarm.

Według nauczania teologów kościoła rzymskiego t.zw hostii (opłatkowi) należy się ten sam kult i nabożeństwo (łac. latria), jaką otrzymuje sam Bóg. Parafianie okazują opłatkowi w tabernaculum cześć wierząc, że to sam Chrystus, żegnając się, gdy przechodzą obok kościoła czy wchodząc do jego wnętrza, a także na widok hostii obnoszonej w procesji np. w Boże Ciało.

Taki kult jest jednak bałwochwalstwem, gdyż Bóg zakazał oddawania czci komukolwiek i czemukolwiek poza Nim samym (2 Moj. 20:4-6). Chrystus nie mieszka w opłatku, ani w budynkach, czy monstrancji, lecz poprzez swego ducha w sercach tych, którzy poddają swe życie posłusznie jego przewodnictwu (1 Kor. 6:19; Gal. 4:6; Mt.18:20). Apostoł Paweł powiedział, że Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował  - (Dz.Ap. 17:24-25).

Gdy Jezus wziął w ręce chleb i wino, mówiąc, że to Jego ciało i krew, nie mógł mieć na myśli swego literalnego ciała i krwi, jak twierdzi kościół rzymski, gdyż stał wówczas między uczniami cały i żywy, spożywając chleb i wino. Apostołowie też nie mogliby spożyć niczego z krwią, ponieważ Bóg zakazał spożywania krwi - (5 Moj. 12:23; Dz.15:29).

Nie chodziło jednak o spożycie rzeczywistego ciała i krwi Jezusa, lecz o symbol, na który wskazywał niekwaszony chleb oraz wino. W takim samym sensie, w jakim ciało Chrystusa nazwane jest w Ewangeliach chlebem,  a krew  winem, Jezus nazwany jest też drzwiami (Jana.10:7), skałą (1 Kor.10:4) czy krzewem winnym (Jana. 15:1), a jednak terminów tych nikt nie bierze dosłownie.

Apostołowie mieli rozumieć Wieczerzę Pańską  jako pamiątkę śmierci Chrystusa, a nie literalną ofiarę, gdyż sam Jezus powiedział : czyńcie to na moją pamiątkę (Łk. 22:19). Chleb i wino reprezentowały jego ciało wydane za ludzi i przelaną krew na odpuszczenie grzechów. Spożywanie chleba i wina ma przypominać o największym dowodzie miłości Boga do ludzi w dziejach świata.

Dogmat więc o transsubstancjacji (przemienieniu), jest parodią ofiary Chrystusa i kpiną z Boga. Według tego dogmatu konieczne jest ciągłe ofiarowanie prawdziwego ciała i krwi Chrystusa. Praktyka ta ma pogańskie korzenie i podważa, niepowtarzalną i w pełni wystarczającą ofiarę Jezusa Chrystusa, który złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga -  (Hbr. 10:12).

Tak więc t.zw. Nowa Ewangelizacja związana z t.zw. Chrystusem Eucharystycznym, to stara odmienna od apostolskiej ewangelizacja nie mająca nic wspólnego z duchem Chrystusowym

 

Nie można pod przykrywką głoszenia Ewangelii podsuwać ludziom treści, które nie pochodzą ze Słowa Bożego. Tyczy się to nie tylko katolików, którzy pogańską tradycję i swą teologię zmieszali z naukami Chrystusa. Tyczy się to również tych, którzy pod przykrywką Ewangelii podsuwają ludziom poglądy własne M.Lutra, J.Kalwina, J.Knoxa, J.Wesleya, R.Williamsa, J.Smitha, W. Millera, E.G.White, H.W. Armstronga i wielu, wielu innych. Lista ich jest ogromna. U każdego z nich, bowiem można wskazać na coś, co wcale z Biblii nie wynika, a wręcz jest wykraczaniem ponad to co napisano (1Kor.4:6) lub nawet jest sprzeczne z Biblią. Cóż, plewie do ziarna ? - jak powiedział prorok Jeremiasz 23:28. Taka Ewangelia, która jest zmieszana z falszem nie jest Ewangelią Chrystusa, a ci którzy taką eangelię szerzą są pod przekleństwem o czym pisał apostoł Paweł (Gal. 1:7-9).

 

Prawdziwa Ewangelizacja nie ma też nic wspólnego z tzw. Nową Reformacją. W obrębie protestantyzmu istnieją dzisiaj co najmniej trzy duże ruchy, które twierdzą, że są częścią Nowej Reformacji. Ale wspólną ich cechą jest niestety odbieganie od tego co dokładnie mówi Biblia. Następstwem zaś tego jest zwrócenie się do ludzkiej filozofii. Taka tendencja oznacza w rezultacie odrzucenie fundamentalnej zasady Reformacji - czyli zasady Sola Scriptura. Nic dziwnego, że poglądy takich pseudo-reformatorów spotykają się z akceptacją kleru katolickiego, zwłaszcza tych, którzy dążą do całkowitego rozbicia protestantyzmu, a następnie do jego wchłonięcia poprzez ruch ekumeniczny,  jeśli słowo „protestantyzm” w ogóle jeszcze coś dzisiaj oznacza.  U podstaw tego dążenia jest ośmieszenie i skompromitowanie zasady Sola Scriptura, aby doprowadzić do jej odrzucenia u tych, którzy się jej jeszcze trzymają, bo dzięki temu kompromis z katolikami staje się łatwiejszy. Od tego zaś poprzez ekumeniczne porozumienie to tylko jeden krok do wzięcia pod swoje skrzydła wszystkich cór protestanckich, które w dobie Reformacji oddzieliły się od Rzymu. Ponieważ metody inkwizycji rzymskiej się nie sprawdziły, bo wywoływały sprzeciw i opór, dzisiaj Watykan próbuje to samo uzyskaż „w imię miłości”. I to działa. Aktualnie pozostało bardzo niewiele grup niezależnych od Rzymu, a i te są inwigilowane przez jezuickich agentów. Infiltracja wszelkich środowisk niekatolickich - to ich specjalność. Rezultaty są widoczne dla uważnych obserwatorów.

 

Nie może istnieć prawdziwa Ewangelizacja bez poszanowania zasady Sola Scriptura, bo tylko ona stoi na straży wierności przekazu informacji pochodzących od Boga. Informacje pochodzące z ludzkich filozofii zniekształcają Słowo Boże. A tylko żywe Słowo Boże bez zniekształceń i zafałszowań ma moc oddziaływania na ludzi -  Hebr. 4 : 12. I wtedy może sprawić błogosławione skutki

 

 

—————

Powrót


Kontakt

Biblia-odchwaszczona